21 lutego 2017 roku skorzystałyśmy z zaproszenia Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gostyniu i wybrałyśmy się wraz z paniami Magdaleną Wawrzyniak i Anną Zielińską, na spotkanie z podróżnikiem Arunem (Arkadiuszem) Milczarzem. Pretekstem wieczoru autorskiego była wydana przez niego książka: „Czad. W poszukiwaniu straconego”.

Promocji książki towarzyszył pokaz filmów z dwóch wypraw do Afryki. Wybór padł na ten kontynent, ponieważ jak podkreślał podróżnik, w Afryce jest najwięcej państw znajdujących się na liście miejsc niebezpiecznych Ministerstwa Spraw Zagranicznych więc sam postanowił sprawdzić dlaczego tak jest. Wyprawę do Czadu zorganizował również dlatego, aby osobiście się przekonać, co ciekawego oferuje to miejsce, ponieważ obiegowa opinia mówi, że „nic tam nie ma”. Film oraz towarzysząca mu barwna opowieść globtrotera udowodniła, że jednak coś tam jest.przede wszystkim dużo czasu, w Afryce nikt się nie spieszy, jak w Europie. Ludzie doceniają to co mają, pielęgnują więzi międzyludzkie, stawiają na to co odrzuca Europa- obcowanie z drugim człowiekiem.

Podróżnik wielokrotnie akcentował, że poznawanie nowego kraju to dla niego przede wszystkim poznawanie tubylców ich zwyczajów, mentalności i słabości, poprzez wspólne mieszkanie, jedzenie, pracę. Aby zrozumieć człowieka, zwłaszcza z innego kręgu kulturowego należy, choć przez chwilę, żyć tak jak on. Dlatego wyjazdy Milczarza zawsze są niespieszne i nietypowe. Lubi się zasiedzieć w odwiedzanym miejscu  by poczuć jego klimat.

Arun Milczarz podróżuje odkąd skończył 25 lat, odwiedził między innymi Papuę Nową Gwineę, Syberię, Indonezję, o której powstanie następna książka. Jest również reżyserem, scenarzystą i producentem filmów podróżniczych. Zawodowo związany jest z jedną z firm kosmetycznych bezpośredniego marketingu sieciowego (MLM), co jak podkreśla daje mu przestrzeń i warunki konieczne do samorealizacji, podróżowania i podejmowania artystycznych działań.

Spotkanie przebiegało w nowatorskiej formie kabaretu podróżniczego, co w połączeniu z nietuzinkową osobowością reportera i jego poczuciem humoru sprawiło, że dwie godziny minęły niepostrzeżenie.